Warto dla pocieszenia oka wejść do „Kudeje” i spojrzeć na ozdobione czeskimi „dewocjonaliami” ściany bocznego saloniku. Nie można obejść się bez wrażenia, że każdy czeski piwosz jest także automatycznie patriotą. Zresztą patronem knajpy jest niejaki Kudej, przyjaciel Haśka. No, a kim jest Haśek, to ho, ho!
Piwo jak to piwo – zimniuśkie i z pianą, podawane przez bystrego kelnera. Mnie zaciekawiło swoim smakiem niefiltrowane piwo „Poutnik” - smaczne i podobne do niefiltrowanego „Opata”. Tego dnia – a piwny „repertuar” zmienia się tam rotacyjnie – wypito jeszcze spore ilości Ćernej Hory, Svijan i Opata.
Wypito sporo bo i się zakąsiło. Wprzódy podano nam kartoflane chipsy, produkowane rzekomo dla Novopackiego browaru. Potem był smalec z cebulą i chlebem graham, a to jeszcze nic specjalnego, bo w całym PL tego pełno. Zaczęło się dopiero wtedy, gdy zamówiono słynne z aromatu ołomunieckie serki. I tu podwójne zdziwienie dla anty-amatorów ołomunieckiego a dla koneserów tegoż niemałe wyzwanie: na każdym krążku serka położona była łyżka powideł śliwkowych a to wszystko zostało przykryte czapeczką z bitej śmietany. Bez zbędnych ceregieli trzeba spróbować ten ciekawy wynalazek i palcami wepchnąć do gęby – ostrość „ołomuńca” pysznie łączy się tutaj ze słodką wytrawnością powideł. Nie byłoby biesiady bez „nakładańców” – tym razem kosztowano nakładany hermelin a utopence zostawiając sobie do skosztowania następnym razem.
Bo tam se wratimy…
Zob. więcej fotek "U Kudeje" :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz